Jak przetrwać chwilowe rozstanie?

I nie mam tu wcale na myśli wyjazdu na delegację. Czasem jest tak, że musicie sobie coś przemyśleć - każde oddzielnie. Nie jest to proste - tak naprawdę im staż związku jest dłuższy tym trudniej zgodzić się na ten krok, tym bardziej ryzykowny się on wydaje. Warto jednak czasem zauważyć potrzebę partnera/partnerki i pozwolić mu/jej na trochę czasu sam na sam. W tej poradzie chciałabym podpowiedzieć jak nie zwariować w przypadku, gdy to nie Ty, a ukochana osoba potrzebuje chwili samotności.

  • Wytrwałość
  • Cierpliwość
  • Samokontrola
  • Wskazana również dawka optymizmu
1

Przede wszystkim uszanuj wolę partnera. Dla niego również nie jest to łatwy krok. Postaraj się rzeczywiście zniknąć na ten czas z jego życia. Choćby nie wiem jak kusiło nie dzwoń, nie pisz, nie chodź na tą siłownie na której on bywa. Nie naciskaj na niego będąc jego cieniem. Jeśli masz możliwość zwyczajnie gdzieś wyjedź. Jeśli za bardzo kusi by zadzwonić postaraj się jak najczęściej ''zapominać'' telefonu. Jeśli jemu samemu będzie ciężko wytrwać i zadzwoni postaraj się nie odbierać - dla jego dobra. Umówcie tylko jasny sygnał o gotowości do spotkania. Osobiście polecam krótki sms o treści '' Myślę, że nadszedł już ten czas, że możemy się spotkać i spokojnie porozmawiać''. Staraj się również nie narzucić sztywnych ram czasowych na przemyślenie np. 2 tygodnie czy miesiąc. Niech ukochana osoba na bieżąco zdecyduje ile czasu jej potrzeba. Tobie pozostaje uzbroić się w cierpliwość.


2

Nie wariuj. To, że on/ona potrzebuje coś przemyśleć nie znaczy automatycznie, że się rozstaniecie. Wiem, że to nie proste udawać, że go/jej nie ma zwłaszcza jeśli wcześniej spędzaliście razem dużo czasu. Postaraj się nie pozwolić by zapanowały nad Tobą ponure myśli. Pesymistyczne scenariusze o tym, że on/ona Cię zostawi nie ułatwią Ci okresu oczekiwania. Na dodatek zaczniesz odczuwać niepotrzebny lęk co może Cię pchnąć do chęci skrócenia czasu partnera - uwierz to nie jest fair jeśli on dostanie od Ciebie 10 smsów o treści ''nie wytrzymam, nie dam sobie z tym rady, tak być nie może, ranisz mnie, krzywdzisz mnie, jak możesz mi to robić skoro mnie kochasz'' itp itd. Jedyne co on/ona może wtedy pomyśleć o Tobie to to, że jesteś od niego/niej uzależniona/y i nie umiesz sobie poradzić z takim drobiazgiem jak odsunięcie się na chwilę. Możesz też wpędzić ukochaną/ ukochanego w niepotrzebne poczucie winy.Poza tym tak szczerze: taka postawa jest po prostu egoistyczna i dziecinna. Jeśli mówisz A i zgadzasz się na tę sytuację powiedz też B i wytrwaj ją. Dzięki temu w oczach ukochanej/go zyskasz dużo szacunku gwarantuję.


3

Zobacz, że ta sytuacja ma swoje plusy. Możesz nareszcie zająć się sobą. Może wreszcie przeczytasz te 3 książki za które od tak dawna próbowałaś się zabrać ? Spróbuj zajmować się wszystkim co pozwoli Ci uwolnić się od myślenia o nim/niej: wyjdź ze znajomymi, na spacer z psem, fotografuj, może zafascynuj się czymś na nowo, a może znajdź czas na samodoskonalenie.A może dawno nie robiłaś okresowych badań kontrolnych, może to najlepszy czas by odwiedzić kilku specjalistów których ciągle odkładasz np. dermatolog, stomatolog ? Opcji jest wiele więc nie marnuj czasu na zamartwianie się i użalanie nad sobą. Staraj się dużo uśmiechać, ciepło myśleć o nim/niej i nie martwić się na zapas. Warto wierzyć, że cokolwiek się stanie, będzie to dobre dla Was obojga i kto wie - może on/ona doceni Cię jeszcze bardziej, może zatęskni i Wasza relacja się wzmocni ? Cokolwiek się nie stanie czy dobre czy złe jeśli nie dziś stałoby się za pół roku albo rok - tylko wtedy mogłoby mieć formę olbrzymiej eksplozji, która mogłaby Cię mocno poturbować. Lepiej wcześniej niż później. Są też duże szansę, że właśnie dzięki temu na co zgodzisz się dziś Wasz związek przetrwa trudne chwile - razem dojdziecie do mądrych wniosków i Wasza relacja nie tylko nie przepadnie, ale się umocni. Trochę optymizmu naprawdę nie zaszkodzi. To nie koniec świata, wierz mi !


Przeczytaj teraz:

Galeria

zdjęcie
zdjęcie

Dodaj komentarz

  1. Zaloguj się:
  1. 17.04.2012

Komentarze

Wiecie, ogólnie relacje międzyludzkie są raczej trudne i trudno jest podać jakieś rozwiązanie, które jest lekarstwem na wszystkie problemy - rozstanie się na jakiś czas to tak naprawdę jedna z dostępnych opcji, dobra czy nie- to zależy od ludzi którzy ją zastosują i od sytuacji w której się znajdują. Pozdrawiam

Ostatnio zmieniony: 2013-06-05 13:42:03

dużo par się rozstaje,nawet po 7 latach bycia ze sobą.i każdy musi mieć kontrolę nad czynami,w tym przypadku jest bardzo ciężko.ale trzeba przetrwać.Najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa.

Ostatnio zmieniony: 2012-06-05 08:34:07

Shavi czy mogłabym do Ciebie napisać tak prywatnie nie na forum;) zalezy mi na Twoim komentarzu.. Nie chce zawracac glowy ale wydajesz sie osoba ktora mogla by mi pomoc.

Ostatnio zmieniony: 2012-05-14 07:30:35

Też wierzę, że bez względu na to co się wydarzy wyjdę z tego silniejsza...pozdrawiam

Ostatnio zmieniony: 2012-04-21 07:57:39

ShaVi - to co powiem , może komus wydać sie banalne, jednak w imię zasady: TEGO KWIATA, TO PÓŁ ŚWIATA. Jeśli Twój Partner stwierdzi, że on nie jest jeszcze gotowy, to wystaw go poprostu za drzwi - to brutalne, ale prawdziwe. Nic na siłę, a Ty zasługujesz na to by być szczęśliwą w życiu. Wiem co mówię - mój poprzedni mąż mimo bycia starszym o 12-cie lat, był dzieciuchem nie umiejącym samodzielnie podjąć decyzji i wiecznie coś przemyślał w mamusi/babci/przy piwku.Po 3,5 roku miałam dość niańczenia jego i małego dziecka, miałam dość bycia: matka, niańka, sptrzątaczką, praczką i zarabiaczką kasy.Postawiłam ultimatum, nie dostosował się i to był koniec. Drugi mąż okazał się wartym tej zmiany. Oo 8-miu lat jestem najszczęśliwą kobietą pod słońcem. Tego właśnie Ci życzę - jeśli on nawali, nie bój się zmian. TO CO NAS NIE ZABIJE, TO NAS WZMACNIA. Buziaczki Kobietki

Ostatnio zmieniony: 2012-04-21 07:44:49

p.s...ale że ta konkretna porada będzie na głównej to się nie spodziewałam. Temat raczej trudny i niezbyt pozytywny... ale cieszę się, że autor portalu widzi również te porady, które może nie łatwe, ale głębokie i sensowne....i po prostu trudne...

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 22:35:39

Dzięki Gliwicka za mądre słowa...i Tobie Risika również- Kochanie dziewczyny ja również czekam na pozytywne rozwiązanie sprawy :-) Pozdrawiam i ściskam obie !

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 22:32:19

No, widzę, że nadszedł czas na przemyślane decyzje. Jeżeli sami zdecydowaliście się na taki krok, to Wasza jest decyzja. Jednak w stabilnym partnerstwie, małżeństwie jest inaczej, decyzje podejmowane są od tych prozaicznych do tych, które mają podzielone zdania. Trudno jest uciekać od czegoś, gdy jesteśmy w związku, właśnie po to istniejemy razem, a nie osobno, gdy on/ona ma problem. To tylko świadczy w Twoim przypadku o braku dojrzałości Twojego partnera albo pojawił się problem wzięcia na siebie większej odpowiedzialności bycia w prawdziwym związku. Takie przemyślenia nie są dobre, właśnie wspólne zwalczanie "problemów" jest próbą tego, czy dacie sobie we dwójkę radę w przyziemnych sprawach, czasami poróżnić może Was zostawiona niezakręcona pasta do zębów na umywalce, a co dopiero, gdy pojawiają się prawdziwe kłopoty i musicie podjąć ważne decyzje? Czy, wtedy Twój partner ucieka do mamy, albo mówi "kochanie ja nie wiem, czy chcę tego" Myślę, że zgodzicie się, że będąc razem liczymy na tą drugą osobę i tak samo ona może liczyć na nas. Takie odchodzenie od siebie, to wprowadza tylko zamieszanie w uczuciach i niepewność, co do zamiarów. Trzymam kciuki, aby wszystko ułożyło się po Twojej myśli!!!! Jeżeli nie, to nie żałuj, widocznie to nie ten, czego nie życzę. Pozdrawiam.

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 21:31:43

ShaVi w takim wypadku zgadzam sie na 1 mln procent - nic na siłę.

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 16:40:52

Masz rację Risika, ale czasem trzeba się zgodzić...moja relacja widzisz nie jest zobowiązująca, nie jesteśmy nawet zaręczeni - skoro chce się zastanowić nad nami, własnym życiem i ścieżką szanuję to - nasz jeszcze nie łączą dom, dzieci czy wspólny kredyt, a wiesz nie ma co być z Kimś na siłę... albo się wie albo się nie wie- nie lubię półśrodków, a jakiś czas w nim funkcjonowałam, ale postawiłam sprawę jasno- wóz albo przewóz...bo ja chcę wiedzieć 2 i pół roku to dużo- można już być pewnym. Zobaczymy co z tego wyniknie, ale wiedz, że też nie pochwalam wcale takich "zabiegów" w związku.Ale, że obecnie takiego doświadczam, piszę jak sobie z czymś takim poradzić. Pozdrawiam

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 14:07:59

ShaVi porada godna przemyślenia. Jednak ja również uważam, że będąc w związku, szczególnie długim, nie powinno się myśleć "ja, ty" tylko "my". Powiem z mojego punktu widzenia: jeśli mój mąż powiedziałby, że musi pobyć w odosobnieniu i wyjechałby nawet na jeden dzień, nie miałby powrotu do domu - zamki w drzwiach wymienione, walizi na tarasie i pozew rozwodowy w sądzie. Wyznaję zasadę, jesteśmy razem, więc nie ma "moje problemy", są "nasze problemy".

Ostatnio zmieniony: 2012-04-20 09:05:44

Masz prawo mieć własne zdanie na ten temat, ale każdy ma prawo postępować tak jak uważa. To porada dla tych, którzy jednak zdecydowali się na ten krok nie widząc innej opcji. Podejrzewam, że czasem wcale to nie jest takie złe...w końcu ''czasem, żeby Kogoś docenić trzeba go na chwilę stracić''. Czasem ludziom wydaje się, że są zagubieni a oni po prostu nie doceniają drugiej strony, bo mają ją non stop i im się wydaje, że nie wiedzą czy kochają...i czasem trochę czasu ze sobą mija i dochodzą do wniosku, że im Kogoś brakuje. Są różni ludzie, warto wiedzieć, że ile ludzi tyle rozwiązań problemów :-) Pozdrawiam

Ostatnio zmieniony: 2012-04-19 07:23:31

Porada być może i dobra - ale na pewno nie dla mnie.
Uważam że to "chore" - takie "odchodzenia" od partnera na jakiś-tam czas żeby sobie coś-tam przemyśleć....
Albo się jest z kimś w stałym związku (na dobre i na złe) - albo до свидания...!
A jeżeli partner/-ka ma jakiś 'problem' to rozwiązuje się go wspólnie - między innymi i po to jest przecież związek dwojga ludzi. A nie jakieś-tam "big-rozstania", "big-powroty" i "big zawracanie dupy". Dla mnie takie zachowania są po prostu anormalne i nazywam je bez owijania w bawełnę: "odsmażaniem raz już usmażonych kotletów".
Tak mnie uczono-wychowywano....

Ostatnio zmieniony: 2012-04-19 02:44:28

I jeszcze uzupełnię: jeśli któremuś z Was stanie się coś poważnego wtedy należy dać znać ukochanej/ukochanemu pomimo okresu ''ciszy''. W końcu choćby nie wiem jak ważne sprawy przemyśliwała ukochana osoba na pewno chce wiedzieć, że np. znalazłaś/eś się w szpitalu czy, że miałeś/aś wypadek.

Ostatnio zmieniony: 2012-04-18 12:52:11